Testowanie produktów na psach i ogólnie na zwierzętach to temat, który spotyka się z ogólnym sprzeciwem większości społeczeństwa. Nikomu nie trzeba udowadniać, że testowanie czegokolwiek na żywym zwierzaku jest złe i nieetyczne. Jestem również pewien, że większość z Was czytając tytuł tego wpisu od razu sobie pomyślała coś w stylu ”O! Będzie o tych złych koncernach! Dowal im! Zwyrodnialcy!”.
Te osoby muszę jednak rozczarować, bo w tym wpisie nie chodzi o testowanie produktów na psach w laboratoriach lub koncernach, a u wszelkiej maści blogerów i influencerów. Brzmi ciekawie?
Testowanie produktów na psach, czyli influencer wszystko weźmie
Jak nasz blog działa i wygląda to wszyscy chyba widzą. Zaczynaliśmy jak każdy inny, a z czasem się to rozrosło. Pamiętam, że jak pierwszy raz ktoś zaproponował współpracę to było spore zaskoczenie, a nawet radość, że ktoś tego bloga zauważył. Teraz jak już blog urósł to praktycznie każdego dnia w naszej skrzynce mailowej czeka jakaś propozycja współpracy. Niestety większość jest odrzucana przez nas.

Co innego oczywiście testowanie obróż, akcesoriów i zabawek, a testowanie suplementów i karmy…
Głównym powodem powstania tego wpisu, było kilka ostatnich propozycji, na które nie mogliśmy się zgodzić. Odrzuciliśmy je, ponieważ produkty były bardzo niskiej jakości (karmy) lub ich testowanie w krótkiej perspektywie czasu jest bezsensowne (suplementy). Zawsze jak otrzymamy maila z propozycją to dokładnie prześwietlamy firmę – co oferuje, jak zachowuje się w mediach społecznościowych, czy udziela się w jakikolwiek sposób. Jeżeli firma jest zwykłym dupkiem (sprzedaje gówno, a liczy tylko i wyłącznie na promocję) to szybko odrzucamy propozycję.
Jednak fakt, że my odrzuciliśmy te propozycje nic nie znaczy, bo po miesiącu widać już pierwsze recenzje na innych blogach. Oczywiście recenzje bardzo pozytywne, wręcz testerzy zachwycają się jakie pyszne jest to gówno i jak psu smakuje. Pieprzone delicje normalnie. Z minimalną ilością mięsa i taką zawartością konserwantów, że nawet najgorszy fastfood by się tego nie powstydził.
I teraz moje pytanie brzmi – czy to jest etyczne? Czy ciągłe testowanie (bo na niektórych blogach recenzja goni recenzje) karm i suplementów na własnym psie jest dobre i godne pochwały? Moim zdaniem nie.

Tak Levi rozpakowuje swoje paczki :D
Dieta psa to jeden z najważniejszych elementów jego życia. Jeśli traktujemy żołądek psa jak śmietnik to moim zdaniem nie jest to odpowiedzialne zachowanie. Niektórzy (jak wynika z recenzji) to testują te karmy po tydzień lub dwa i od razu przeskakują na coś innego. Ja jestem w stanie zrozumieć, że pies raz na jakiś czas coś przetestuje i jak raz na pół roku naje się suchych chrupek to raczej nie jest to jakiś kataklizm (chociaż moim zdaniem nie ma to sensu i jak dbamy o dietę psa to dbamy cały czas).
Jednak jak pies jada syf non stop? Ciągle inne chrupki, mielonki, mokre saszetki… jaki to ma wpływ na zdrowie psa? Prawdopodobnie taka osoba dowie się o tym dopiero po kilku latach i wtedy jest płacz, że psiak biedny, chory, ma raka lub inny syf.
Testowanie produktów na psach – te piekielne suplementy
Inną kategorią produktów, które są namiętnie testowane przez blogerów, instagramerów i ogólnie influencerów są suplementy diety dla psów. To już moim zdaniem ogromne przegięcie i naprawdę ktoś powinien się tym zająć.

Mmmm… pyszności <3
Testując suplement dla psa warto spojrzeć na dwa aspekty:
- termin trwania testów – na większości blogów to maksymalnie 1-2 tygodnie
- okoliczności testów – większość blogerów stosuje te suplementy bez jakichkolwiek oznak ze strony psa, że takich potrzebuje
Finalnie większość recenzji jest super, bo pies się dobrze czuł (jak to sprawdziłeś Szerloku?), był bardziej energiczny (serio, po tygodniu brania suplementy?), a niektóre nawet magicznie otrzymały zarys mięśni. Bo pamiętaj, że jak walniesz psu trochę glukozaminy przez 7 dni to dzieją się cuda. Nikt nie robi badań psu przed i po. Nikt rzetelnie nie sprawdza wpływu stosowania suplement przez długi czas na zdrowie psa. Wróżenie z fusów.
Testowanie produktów na psach jest bez sensu, a suplementów to już w ogóle. Suplementy podaje się psu w konkretnym celu i przez długi okres czasu. Hitem dla mnie był test ”supli” dla psów ćwiczących przez psa, który akurat był w okresie rekonwalescencji… jakim cudem ma to działać? No nie może.

Tak Legion testuje swoje zabawki :D
Ostatnio skontaktowała się z nami firma oferująca suplementy, której nazwa zaczyna się na A. Na początku zaciekawili nas informacją, że zależy im na długiej współpracy. Zainteresowałem się, bo to niecodzienne, że jakaś firma naprawdę chce rzetelnych testów. Jeszcze bardziej się zaciekawiłem, że suplementy miały być na stawy, czyli idealne dla Legion, która musi takie dostawać.
To była świetna okazja dla firmy, żeby otrzymać rzetelny test suplementów, który prowadzony byłby przez okres roku. Moim zdaniem super sprawa i w polskich psich blogach jeszcze czegoś takiego nie było. Jestem pewien, że byłaby to świetna promocja i tak dalej.
Oczywiście dość szybko się okazało, że ta firma nie szuka testera, a zwykłego frajera. Długi test jak najbardziej, ale najpierw – w ramach sprawdzenia oczywiście, chcieliby dostać za darmo banner i recenzje PRÓBKI suplementu. Próbki, którą każdy może sobie za darmo zamówić na ich stronie. Próbki o wadze 10 ml, której ani nie da się sprawdzić, ani przetestować, ani nic. O tym jak firmy szukają frajerów i jakie wałki potrafią w mailach serwować to powstanie chyba osobny wpis, bo przegięcia są ostre i konkretne.

Swoją drogą wiedzieliście, że barwione, skórzane gryzaki są dla psa niezdrowe, a często nawet trujące? My teraz jak już to podajemy naturalne gryzaki, a nie te białe ”wiązane” kości.
Oczywiście my się na taką współpracę zgodzić nie możemy. Nie widzę sensu podawania, a tym bardziej testowania próbki 10 ml, bo to nie jest ani mądre ani logiczne. Naturalnie po naszej odmowie pojawiły się już pierwsze zdjęcia na instagram, gdzie ”influencerzy” cieszą swoje buźki, że jakaś firma łaskawie im wysłała próbkę, która jest darmowa dla wszystkich…
Testowanie produktów na psach – po co?
I teraz proszę czytać ze zrozumieniem. Oczywiste jest, że jak normalny przewodnik chce zmienić psu karmę lub suplement to kupuje najpierw mniejszą ilość i sprawdza jak działa na psa. Normalne jest, że jak ta pierwsza partia psu nie pasuje to zmieniamy i szukamy kolejnej. To jest normalne, naturalne i myślę, że nie ma negatywnego wpływu na zdrowie psa.
Jednak czym innym jest zmiana psu karmy kilka-kilkanaście razy w ciągu całego jego życia przez zwykłego przewodnika, a czym innym jest ciągłe testowanie różnych karm przez blogera.

Tak właśnie koncerny przejmują się zdrowiem psów. Liczy się, żeby było tanio i dobrze wyglądało – no i żeby nie zabiło psa od razu, bo ”przypał”. Idealny produkt koncernowy zabija powoli, bo dzięki temu można dłużej na psie i jego przewodniku zarabiać. I tak… na głównym zdjęciu Levi zajada się właśnie taką kością i ogromnie żałuję, że wtedy jeszcze nie wiedziałem o szkodliwości tego produktu. Przeszłości nie cofniemy, ale możemy się upewnić, że teraz już ten produkt nie zagości w naszym domu :)
Kiedyś była taka fala recenzji jakieś syfiastej wody dla psów z witaminą C. Na kilku recenzjach była informacja, że pies dostał biegunki, ale ”po kilku miskach przeszło”. Jak się woda skończyła to już naturalnie kolejnej nikt nie kupował i z radością można przystąpić do kolejnej recenzji. Czy ktoś widzi, że to jest bez sensu?
Apeluję do blogerów, instagramerów, influencerów i cokolwiek tam jeszcze w tym mediach społecznościowych jest. Nie dawajcie robić ze swoich psów masowych testerów. Nie jest to zdrowe, ani mądre.
Ja rozumiem zdecydować się na recenzję produktu, który planujemy psu wprowadzić na stałe. Rozumiem zdecydować się na recenzję długofalową suplementu, jeżeli nasz pies go potrzebuje. Można próbować karm i sprawdzać, co jest dla naszego psa najlepsze. Jednak wszystko w ramach jakiegoś rozsądku.
Przemysł karm i suplementów dla psów to jedne z największych przemysłów na świecie. Te koncerny zarabiają miliony i dla większości absolutnie nie liczy się zdrowie psów. Liczy się dobra cena, ekonomiczny skład, przystępność. Blogi i instagramy traktują tylko i wyłącznie jako źródło taniej reklamy. Liczą się tylko linki, bannery, udostępnienia i lajki.

Przerwa na samojeda :)
Jak okaże się, że karma to syf i ludzie krzyczą to nie ma problemu. Robi się rebranding, zmienia design opakowania, lekko podmienia skład i zaczyna od nowa. Także finalnie po co to robicie? Myślę, że wszyscy jesteśmy na tyle inteligentni, żeby wiedzieć, że ciągłe zmienianie psu karmy nie jest dla niego zdrowe. Więc po co? Dla materiału na nowy wpis? Dla lajków? Dla rozpoznawalności w sieci? Czy warto to zdobyć zdrowiem własnego psa?
Może ktoś myśli, że ”urozmaicenie jest zdrowe!” – pewnie będzie miał rację. Urozmaicenie jest dobre i zdrowe dla psa. Jednak urozmaicenie powinno się odbywać w pewnym zakresie jakości produktów. Jeżeli przykładowo mój pies jest na BARF i je indyka to dla niego urozmaiceniem będzie zamiana tego mięsa na inne np: kaczkę. Urozmaiceniem nie jest zamiana mięsa na czapi z biedry. Także niech nikt się nie łudzi, że testowanie ”co mi wcisną” jest dla psa w jakikolwiek sposób zdrowe.
Ktoś może powiedzieć ”mój blog jest mały, więc testujemy rzadko!” – czy rozmiar Twojego bloga jest jedynym aspektem, który reguluje dietę Twojego psa? Nie powinien to być świadomy wybór właściciela, a nie kwestia zainteresowania firm?
Ktoś napisze ”mój pies tak lubi!” – powiedział to na głos? Psy, żeby przeżyć potrafią przystosować się do wielu rzeczy. To, że po kilku dniach biegunka znika nie znaczy, że nagle jedzenie jest zdrowe. Znaczy tyle, że organizm jakoś się przystosował.

Samojed z kopalnią w tle :D
Kolejnym negatywnym aspektem ciągłego testowania suplementów i karm jest brak możliwości wykonania rzetelnych badań psa. Jeżeli cały czas zmieniamy karmy to badania krwi nic nie pokażą. Jeżeli pojawią się jakieś braki lub nadwyżki to nie będziemy wiedzieli co zmienić i w jaki sposób. Dieta psa powinna być urozmaicona, ale jednocześnie stała na tyle, żeby była możliwość wykonywania regularnych badań i modyfikacja diety na podstawie ich wyników.
Testowanie produktów na psach – podsumowanie
Nie będę ukrywał, że temat ten dość mocno mnie wkurza. Odmawiam na wiele propozycji współpracy głównie dlatego, że nie chcę truć moich psów. Mam również nadzieję, że jeżeli wiele innych osób postąpi podobnie to uda się ograniczyć promocję produktów o wątpliwej jakości oraz skrócić marketing firm, którym tak naprawdę wcale nie zależy.
Jednak jeden blog nic nie zmieni, jeśli inni blogerzy wręcz rzucają się na ”darmoszki”. Jak społeczeństwo dowiaduje się, że jakaś firma testuje swoje produkty na zwierzętach to proceder spotyka się z ogromnym oburzeniem psiarskiej społeczności. Jednak jednocześnie jest przyzwolenie na ciągłe testowanie produktów na psach blogerów i influencerów.
Moim zdaniem nieświadome, losowe i ciągłe testowanie karm i suplementów na swoim psie jest złe, niezdrowe i nieetyczne. Pies nie powie nam jak się czuje, a często jest zmuszany do próbowania nawet najgorszych produktów dostępnych na rynku. W imię promocji koncernów, lajków, udostępnień i zasięgów. Wstyd.
Teraz pytanie co Ty możesz z tym zrobić? Oczywiście zakładając, że się ze mną zgadzasz i chcesz coś z tym zrobić. Każdy influencer i bloger działa dla swoich czytelników/obserwatorów. Jeżeli widzisz, że dana osoba przesadza i ciągle testuje jakieś karmy i suplementy na swoim psie to możesz wyrazić swoją troskę w komentarzach. Jeśli sporo osób zareaguje to jestem pewien, że ta osoba zmniejszy częstotliwość wykonywanych testów. Nawet jeśli nie z rozsądku to z pewnego poczucia wstydu, że inni muszą zwracać uwagę.
Druga możliwość to zaprzestanie obserwowania/czytania danego bloga/instagramera (jak to durnie brzmi, ale nie wiem jak ich nazywać :D) – każdy, kto robi to na poważnie analizuje swoje statystyki. Także brak wsparcia dla takich osób spowoduje selekcję naturalną, gdzie wypadną oni z obiegu i zostaną tylko osoby, które rzeczywiście dbają o swoje zwierzaki.
Jeszcze na koniec jedna sprawa. Niektórzy mogą napisać ”dzięki takim recenzją ludzie mogą się dowiedzieć o produkcie bez kupowania go, więc to jest dobre i pomaga”. Gówno prawda… Mała paczka karmy kosztuje ile? 50-100 zł? Jeżeli chcesz zobaczyć, czy Twojemu psu będzie smakować to po prostu kup i nie bądź żyła. Skład potrafisz czytać jak każdy inny, więc na pewno wywnioskujesz, czy to jest zdrowe. To, że psu blogera karma smakuje nie jest jednoznaczne z tym, że również Twojemu psu będzie smakować. Ogarnij się :D
Ciekawy jestem jakie jest Wasze zdaniem na ten temat? Czy testowanie produktów na psach przed blogerów jest dobre czy złe?