Psie przedszkole jest tak ważnym elementem w życiu szczeniaka, że powinno być normą. Prawidłowa socjalizacja naszego pupila powinna być naszym priorytetem, szczególnie jeśli chodzi o prawidłowe kontakty z innymi psami.
Wiele osób myli psie przedszkole z miejscem, gdzie można zostawić stworzenie na cały dzień pod opieką instruktora. W rzeczywistości jednak przedszkole to specjalny plac, gdzie pod czujnym okiem trenera przeprowadzicie prawidłową socjalizację szczeniaka. Dobre psie przedszkole powinno zapewnić naszemu pupilowi szereg zabaw, naukę oraz przede wszystkim wiele nowych bodźców. Szczeniak powinien mieć tam kontakt z różnymi materiałami, dźwiękami, podłożami oraz stworzeniami. Bardzo ważnym punktem są tu przemyślane zabawy z psami. Tylko w taki sposób nasz szczeniak nauczy się rodzimego języka oraz zasad, które panują w grupie innych psów.
Decyzja o zapisaniu Legiona do psiego przedszkola była dla nas oczywista. Problemem był jednak wybór najlepszego miejsca. W sieci można znaleźć wiele różnych firm i ośrodków. Jednak wszystkie mają inną politykę pracy, terminy spotkań itd. Z wyborem mieliśmy spory problem – Legion ma coraz mniej czasu na socjalizację, a bardzo nam zależy na prawidłowych kontaktach z innymi psami. Zdecydowaliśmy się pojechać na spotkanie z instruktorem z Trik’a.
Dużym stresem i niedogodnością był dla nas dojazd. Miejsce spotkań znajduje się w Zabrzu-Grzybowicach – ok. 1h jazdy autobusem od naszego mieszkania. Obawiałem się czy Legion poradzi sobie z takim dystansem w komunikacji publicznej. Przyzwyczajaliśmy ją do autobusów, ale były to krótkie dystanse. Jednak okazało się, że Legion jest idealna jeżeli chodzi o takie sytuacje. Jechała bardzo grzecznie – wiercąc się od czasu do czasu. Niestety z powodu gapiostwa minęliśmy nasz przystanek i trzeba było iść spory kawał pieszo, przez krzaki i podejrzane blokowisko. Okazało się, że Legion dobrze radzi sobie w błocie, gęstych zaroślach i ogromnych kałużach. Ostatecznie zdążyliśmy, aby zobaczyć, że zajęcia właśnie się skończyły… taki pech. Pogadaliśmy trochę z Moniką, która jest właścicielem i zarazem instruktorem, bardzo ogarnięta osoba. Ustaliliśmy, że spróbujemy, ale w innej lokacji, czyli w okolicach Wilczy.
Zostaliśmy podwiezieni do Gliwic, więc powrót był mniej problematyczny. Legion strasznie się tym wszystkim zmęczyła i mocno padała na pyszczek – w domu oczywiście od razu zasnęła. Zanim jednak to nastąpiło to trzeba było wrócić od przystanku do mieszkania – standardowo rozpętała się burza stulecia z ogromnym deszczem. Trudno – pies na ręce i biegniemy, a trzeba zaznaczyć, że szczeniaczkowi się mocno przytyło.
Tak właśnie wygląda życie z psem – długa podróż na szkolenie, które się skończyło a potem długi powrót do domu w akompaniamencie siarczystego deszczu i z ciężkim psem pod pachą.
Żadne róże czy pluszaczki – po prostu brutalna rzeczywistość.