HateON #16 – niekompetencja jest wszędzie

Widzicie to? TO HATEON! Cieszycie się? Nie? Trudno. Będziecie czytać to co ja chce – kto to widział, żeby zwykły, szary czytelnik miał jakieś wymagania. Się w głowach poprzewracało od tego dobrobytu chyba :D

W dzisiejszym hejtonie będzie własnie o tym. O tym, że niekompetencja i brak profesjonalizmu to moim zdaniem strasznie powszechna rzecz w obecnych czasach. Jednak może nie – może to tylko mnie to spotyka? Podzielcie się w komentarzach złymi przygodami, które Was spotkały ze strony niefajnych firm i pseudofachowców. Chętnie poczytam.

U nas ostatnio jest tak absurdalny okres, że aż strach coś zamawiać lub korzystać z jakichkolwiek usług. Chamstwo, buractwo, niska jakość, kłamstwa i w ogóle cały repertuar. No hejton musi być jak nic.

Kończąc wstęp chciałbym podzielić się z Wami jednym z moich ulubionych cytatów z uniwersum Wiedźmina. Wiele dla mnie znaczy i myślę, że dobrze nawiązuje do tematu.

Geralt: Lambert, chcesz usłyszeć fraszkę?

Lambert: Mhm

Geralt: ”Lambert, Lambert, ty chuju”

Ah, kocham poezję. Wspominałem już, że to blog 18+?

Dlaczego wszyscy mnie nienawidzą?

Czasami mam takie wrażenie, że firmy wcale nie chcą zarabiać pieniędzy. Ich głównym celem jest niszczenie mojego życia. Te wszystkie reklamy i piękne hasła to tylko przykrywka. Dzisiaj przytoczę kilka historii, które szczególnie zapadły w mojej pamięci.

Mem pasujący do wszystkiego – ja nie wiem jak dobrze prowadzić social media (hehe 1k folołersów na insta po 6 latach blogowania…), a firmy wydają się, że nie wiedzą… nic :D

Z jednej strony mam nadzieję, że nie jestem jedyny i Was też tak traktują – naprawdę nie może być tak, że uwzięli się tylko na mnie. Z drugiej strony jeśli serio wszędzie jest podobnie to jaki to ma sens.

Ja naprawdę nie wymagam wiele – chcę dostać minimum to co mi się proponuje. Jak zamawiam pizze to chciałbym, aby minimum była jadalna. Nie musi być najlepszym plackiem w kosmosie, ale na kulinarnych bogów – nie może być cała spalona! Jak zamawiam jakiś produkt to minimum oczekuję, że będzie działał i będzie zgodny z opisem. Nie oczekuję podziękowań, gratisów lub dodatków – chcę to co zamówiłem, a nie smutną namiastkę. Jasne? Jasne. Żeby nie było, że jestem jakąś księżniczką z wygórowanymi oczekiwaniami.

Groomer z Twoich koszmarów

Oczywiście warto zacząć od psiego kontekstu. Ostatnio kąpaliśmy Legion, a że Legion kąpać się nienawidzi to spodziewaliśmy się rodeo. Finalnie nie było tak źle, ale stresik był. I w sumie zawsze przychodzi ta myśl ”czemu Legion tak nienawidzi się kąpać?”, a wtedy przypomina się ta historia.

Dawno, dawno temu wpadliśmy na genialny pomysł, żeby oddać Legion w ręce profesjonalnego groomera. Owczarek niemiecki długowłosy, więc trochę pielęgnacji potrzebuje. Chcieliśmy dla niej dobrze – żeby była czysta, pachnąca i generalnie ładna. No i w sumie po to są groomerzy, żeby podeszli do psa profesjonalnie. W zamyśle po to korzysta się z usług ”eksperta”, żeby otrzymać efekt lepszy niż robiąc to samodzielnie, prawda?

Jak wymyśliliśmy tak zrobiliśmy. Znaleźliśmy profesjonalistę, umówiliśmy się na termin i czekamy. Ja oczywiście całkiem zielony w tych sprawach, bo to były jeszcze nasze psie początki. W związku z tym groomer szybko namówił mnie, żeby Legion zostawić samą. ”Bo psy lepiej się zachowują jak są bez opiekuna”. Całe życie będę się zastanawiał jak dałem się tak wrobić.

Wracam po godzinie jak się umawialiśmy i jak wchodzę to już słyszę jak Legion ”płacze” z jakiegoś pomieszczenia. Chyba się tam suszyła, czy cokolwiek. Jak ją wypuszczono do mnie to była bardzo wystraszona. Teraz nawet nie pamiętam czemu nie zrobiłem gównoburzy tysiąclecia tam. Groomer był zamknięty z innym psem, a nie było sensu wyżywać się na komuś z rejestracji.

Od tamtego czasu Legion nienawidzi kąpieli, a pamiętam ile włożyliśmy w to, aby od małego ją przyzwyczajać do wszystkich zabiegów. Zawsze będę się zastanawiał, co tam się działo.

Ten uczuć…

Weterynarze to loteria

Z weterynarzami mieliśmy mnóstwo przygód i generalnie uważam, że znaleźć dobrego lekarza dla psa w naszym kraju to naprawdę ciężka sprawa. Czasami mam wrażenie, że człowiek musi więcej wiedzieć od specjalisty w zakresie zdrowia i żywienia.

Nasze psy są na diecie barf – w swoim założeniu to prosta dieta, która składa się po prostu z surowych produktów. Niestety dla wielu lekarzy to jakaś mistyczna magia. Raz powiedziano mi, że to jak dieta kosmonautów i oni tym się nie znają, więc mam znaleźć kogoś innego. A chodziło o zwyczajne omówienie wyników badań…

Zresztą badania to temat na cały wpis. Wszędzie się mówi i pisze ”ludzie róbcie regularnie badania psu”. Na blogach, na instagramach, w książkach, wszędzie. Wydawałoby się, że to dotrze do ludzi, że w końcu te psiaki będą badane, a to pomoże uniknąć chorób w przyszłości. I rzeczywiście tak jest, bo z tego co widzę to coraz więcej opiekunów chwali się, że te badania robi.

I chyba o tych badaniach wiedzą już wszyscy, tylko nie weterynarze. Ja jak mam iść na badania z psem to dostaję trochę palpitacji serca. Są dwa typy lekarzy:

  • lekarz, który martwi się o nasze pieniądze – taki lekarz będzie próbował zachęcić nas do tańszych badań lub rezygnacji z dodatkowych opcji. Pełne badania tarczycy? Po co to komu? Morfologia z rozmazem? ”Ma Pan za dużo pieniędzy chyba”. O ile podstawowe badania są spoko to naprawdę od czasu do czasu warto zrobić rozszerzone.
  • lekarz, który uważa badania za fanaberie – taki lekarz będzie w ogóle zdziwiony, że chce się badania robić. Raz chciałem badania rozszerzone to od razu pytania ”A co temu psu jest? Po co te badania? A na co to?”. Jak powiedziałem, że tak profilaktycznie to oczywiście wzrok politowania w stylu ”co teraz ci ludzie wymyślają”

Czasami mi się wydaje, że weterynarze w ogóle są już znudzeni. Nie mówią o tym, że wypadałoby zrobić badania przed zabiegiem lub nie informują o efektach ubocznych produktów. Raz słyszałem jak klientka próbowała kupić ”ciastka” na kleszcze. Została zapytana ”a czy z wynikami wszystko było w porządku?”. Odpowiedziała ”nie robiłam badań”. I nic – dostała te ciastka i tyle :D

Już pominę fakt różnych wałków, których byłem świadkiem. W stylu podbijania szczepienia cudzą pieczątką i tego typu sprawy.

Za mało jest memów z samoyedami :(

Nowocześni taksówkarze

Jak każdy znany i bogaty bloger, poruszam się często taksówkami. I mój główny problem jest z tym, że kierowcy nagminnie gadają przez telefon. Ja sam nie prowadzę, więc serio się na tym nie znam. Wyobrażam jednak sobie, że łatwiej się kieruje jak ma się do dyspozycji obie ręce i skupia się na drodze. Ale co ja tam wiem.

I jeszcze bym zrozumiał, jeśli po zwróceniu uwagi taki kierowca odłoży telefon, przeprosi i nakłamie, że ”to był ważny telefon, musiałem odebrać”. Nie ma tak łatwo. Po zwróceniu uwagi zawsze jest jakieś sapanie w stylu ”oj tam oj tam” albo ”przecież to nic takiego” albo ”najwyżej się rozbijemy, hehe”. Słodko.

Jednocześnie ci sami nowocześni taksówkarze, którzy nie wyobrażają sobie chociażby 10 minut bez swojego smartfona, nie potrafią korzystać z gps oraz terminala płatniczego. Zdarzały mi się krótkie kursy po centrum, gdzie trasa trwała 10 minut, a kolejne 10 minut walka z tym diabelskim narzędziem do płatności zbliżeniowej.

Firmy jak zaczynają powoli ogarniać, że olewając klientów i proponując słabe usługi zaraz będą miały problemy :D

Wszelkie drobne usługi to zło

Jestem nowoczesnym mężczyzną i w związku z tym oczywiste jest, że lista moich umiejętności jest dość krótka. Wyobraźcie sobie więc mój szok jak się okazało, że wokół domu jest całkiem dużo do zrobienia.

Jednak nic strasznego – od czego są profesjonaliści. Ano widocznie od tego, żeby umawiać się i nie przyjeżdżać. Naprawdę jeszcze trochę i będę potrafił zrobić wszystko sam, bo mnie do tego zmuszają. Elektryk po umówieniu szczegółów nagle zapadł się pod ziemię (w sumie nie tak bardzo – codziennie pisał, że dzisiaj będzie i jakoś nigdy go nie było), a potem znienacka przyjechał z gotową umową i był zdziwiony, że już nieaktualne. Jeszcze pultał się (znacie to słowo?), że jak to tak ”przecież byliśmy umówieni”. A nawet byłem taki miły, że mu napisałem wcześniej, że nieaktualne. No, ale Pan nie przeczytał i co mu zrobisz.

Mój autorski mem i jestem z niego dumny!

Po przeprowadzce i remoncie było sporo gratów i mebli do wywiezienia. Firm, które się tym zajmują jest mnóstwo. 90% nie odbiera, kolejne 9% umawia się i nigdy nie przyjeżdża. Jest jednak ON – wchodzi cały na biało, patrzy profesjonalnym okiem na to wszystko i mówi ”panie, pińcet”. Ok, jestem w ogóle cały wdzięczny, że ktoś się tego podejmie, więc się zgadzam. Umawiamy się na środę na 10. W środę o 11 jeszcze nikogo nie ma. Próbuję dzwonić do 14. Pan odbiera i tłumaczy, że coś tam i będą jutro o 10. Jutro o 12 nadal nikogo nie ma. Próbuję dzwonić, ale sprytny Pan mnie wyłącza za każdym razem. Smuteczek. Zamówiłem kontener i robiłem sam.

Co tam jeszcze… czy gastronomia to drobne usługi? Niech będzie, że tak. Jako prawdziwy smakosz kulinarny (czyt. gruba buła) lubię sobie coś zamówić. Już wszystkich spalonych lub obrzydliwych pizzach nie wspominam, bo po co. Ale w sumie.. też tak macie, że jak znajdziecie dobrą pizzerię ze smaczną pizzą to nagle po tygodniu okazuje się, że jest nowy ”pizzerman” i ta pizza jest już do dupy? Trzeba szybko kochać dobre pizzerie… tak szybko odchodzą.

Ostatnio miałem sytuację, że Pan mi dowozi jedzonko, a ja już cały szczęśliwy, bo będę jadł. I już chcę się schować w mojej jamie w celu dokonania konsumpcji, ale Pan jeszcze krzyczy na całą ulicę ”Następnym razem zamawiać bezpośrednio, a nie przez Pyszne, bo tam nam dużo prowizji biorą!”. I to nie powiedział w stylu ”prosimy bardzo i będziemy wdzięczni, jeśli tak się uda” a raczej w stylu ‘‘jak jeszcze raz gościu zamówisz przez pyszne to nasz kucharz doda swój specjalny dodatek do Twojego jedzenia”.

Nikogo już nie obchodzi, że jako rasowy łasuch zbieram punkty na pyszne? Albo, że jako typowy nerd mam plejstejszyn plus, a tam mam rabat na pyszne? Może po prostu lubię zamawiać na tym portalu? Nie, trzeba się drzeć na pół osiedla, że prowizja. Ale kurczę bujać się z piękną, pomarańczową torbą termiczną od pyszne to jakoś nie przeszkadza :)

Zakupy spożywcze

Hehe, spożywka. Hehe, bo aż szkoda gadać. Ja naprawdę nie jestem jakimś bóldupowcem – przysięgam. Jednak zwracam uwagę jak coś mi się nie podoba. Staram się być grzeczny i ładnie wyjaśnić moje stanowisko. To nie moja wina, serio.

Nasze psy są na diecie barf, ale to już chyba wspominałem. W związku z tym kupuję im dużo mięska – bardzo często w tradycyjnych sklepach. Ostatnio jednak zamawiałem mięso z jednego marketu, ale z dowozem. Fajnie i wygodnie, nie? NIE.

Człowiek zamawia sobie te 30 kg mięcha i czeka. Mięcho przyjeżdża i okazuje się, że 90% jest z terminem do końca dnia. Można się łudzić, że ”trudno, się zamrozi i powinno być ok”, ale dla pewności otwiera i… śmierdzi. Generalnie ze zwrotem problemu nie robią, ale kurczę… to jest taki ból tyłka, że szok. Ani mięsa nie ma do użytku, a jeszcze trzeba te 30 kg trzymać aż łaskawie przyjadą po to. Jakby to było raz to bym nawet nie wspominał, ale tak jest naprawdę często. Musiałem zrezygnować z dowozów bo to wyglądało tak, jakby specjalnie mi dawali śmieci z najkrótszym terminem ważności, bo im nie zeszło.

Tak się czuję jak próbuję zamówić jakąś usługę – zazwyczaj wychodzi na to, że trzeba sobie poradzić samemu :D

”idź jak człowiek do marketu, a nie marudzisz, tam się takie rzeczy nie dzieją, bo wszystko jest pilnowane” – gówno prawda. Nie zliczę ile razy kupowałem mięso w markecie i było do końca dnia, ”do jutra”, albo wręcz po terminie. Jak się kupuje więcej mięsa to dostaje się w oryginalnych opakowaniach. Jak się takich opakowań bierze kilka to trudno każde sprawdzić (bo ledwo się w wózku mieści i generalnie ciężkie). Zazwyczaj sprawdzam na miejscu, ale raz kupiłem chyba 6 paczek, sprawdziłem 5 z lenistwa, a w domu się okazało, że akurat ta szósta jest 4 dni po terminie.

W ogóle teraz wyjdę na króla bóldupowców, ale trudno – proszę o wyrozumiałość. Mam taki market blisko, który bardzo lubię. I raz podczas zakupów zauważyłem, że w pomidorach jest mnóstwo pleśni. Nie jestem specjalistą, ale wydaje mi się, że to nie wpływa pozytywnie na walory smakowe i chyba jest szkodliwe?

Nie chciałem zawracać nikomu głowy na miejscu, więc w wolnej chwili napisałem maila i poinformowałem, że tak się zdarzyło. Tak nimi wstrząsnęła moje historia, że sam dyrektor obiektu do mnie dzwonił z przeprosinami. Nie no luzik – nic się nie stało, tylko informuję, bo lubię ten market, a nie chciałbym dostać pomidorów z pleśnią. Dyrektor zapewnia, że teraz tak będą te pomidory sprawdzać, że to będą najmniej spleśniałe pomidory w kraju. Wręcz poinformowano mnie, że wprowadzą nowe kontrole jakości, a WSZYSCY pracownicy dostaną wytyczne w tym zakresie.

Kiedy ziomek mówi Ci, że masz się uspokoić, a Ty właśnie jesteś przełączany po raz piąty do innego konsultanta, bo nikt nie potrafi powiedzieć dlaczego zamiast normalnego zamówienia wysłali Ci jakiś szajs…

I mijają tygodnie, a ja o tym zapomniałem. Byłem sobie jednak ostatnio i akurat kupowałem pomidory. I co widzę? Piękną, zieloną pleśń. Eh, pięknie to musi brzmieć ”koleś jest nienormalny, ma ból dupy o pomidory”. No, ale jestem nienormalny i widzę tę spleśniałą paczkę pomidorów to co mam zrobić? Biorę i mówię do pracownika na dziale ”Tu są pomidory z pleśnią, tak tylko informuję”.

Pracownik na to (widać, że świeżo po wprowadzonych kontrolach jakości i otrzymaniu wytycznych: ”no, ale co ja mam Panu poradzić, to ich Pan nie jedz”, po tym wzięła tę paczkę pomidorów z pleśnią i położyła je ładnie na półeczkę :D

Jeśli macie wyciągnąć z tego całego bóldupowego wpisu jakąkolwiek naukę to niech będzie to to: sprawdzajcie pomidory w markecie. Te małe koktajlowe czy tam ”cherry”, w plastikowych opakowaniach.

Fajne legowisko dla psa, które wcale nie jest takie fajne

I najnowsza historia. Ostatnio zachciało nam się kupić dla Legion nowe legowisko. Wymagania tak naprawdę dwa – dobra pianka i świetny antypoślizg. Wkurza mnie jak rano okazuje się, że pies leży na ziemi, a legowisko wyleciało jakimś cudem do innego pokoju.

Postanowiliśmy, że kupimy u jakiejś małej firemki. W końcu warto wspierać handmade, sami mamy podobną skalę i jest nam miło jak ludzie wybierają produkty nasze, a nie jakiegoś giganta. Wybraliśmy wzór, wszystko pięknie – w opisie, że antypoślizg jest super.

Przychodzi legowisko i cóż… wywija takie piruety na podłodze, że trudno je zatrzymać. Ten antypoślizg to tak jakby go nie było. No nic – zdarza się. Napisałem ładnie maila i cisza. I w sumie nie zdziwię się, jak już nigdy od tej firmy nie usłyszę. Eh, trzeba było kupić w normalnym markecie :D

Mnie akurat to wkurza dlatego, że widzę jakie my mamy podejście do podobnych sytuacji. Nie zdarza się to często, ale u nas też są wpadki. Czasami zamówienie magicznie nie wpadnie do systemu i wyślemy po terminie, a czasami zdarzy się, że zapakujemy zły kolor. Jak najbardziej tak bywa.

Jednak u nas zawsze przepraszamy, naprawiamy błąd, dajemy jakieś gratisy i generalnie robimy wszystko, żeby jednak klient był zadowolony. Ja osobiście naprawdę się staram – często gadam przez telefon z klientami, doradzam, tłumaczę. Regularnie ktoś pyta o rzeczy związane z blogiem, jak tam u Legion, albo pytanie o matę węchową zmienia się w długa rozmowę o chorobach psa. I mi to nie przeszkadza – ja lubię rozmawiać i staram się każdemu poświęcić czas. Do mnie w ogóle mega łatwo się dodzwonić – zawsze odbieram, nawet w weekendy (ej, ale teraz tego nie wykorzystujcie!).

Z drugiej strony jest to zupełnie inaczej. Jak ja próbuję być klientem to nigdzie nie mogę się dodzwonić, żeby o coś zapytać, a nawet jak się uda to jest albo krótkie ”proszę napisać maila” albo tak nieprzyjemna rozmowa, że człowiek czuje, że komuś bardzo przeszkadza.

Wszędzie niekompetencja, brak profesjonalizmu i ogólnie wszyscy mają wszystko gdzieś

Czy ktoś też ma podobnie? Was też firmy traktują na odwal się i generalnie czujecie, że nikomu nic się nie chce? Takich historii jak te wyżej mamy naprawdę dużo. O wiele za dużo. Chociażby ostatnio zamawialiśmy jakiś mebel, a w trakcie składania okazało się, że brakuje 2 śrubek, bez których nie da się dokończyć.

I zgłaszam problem, a Pani odpisuje ”nie mamy teraz tych śrubek, będą za 2 tygodnie”. Dopiero jak napisałem, że to trochę absurd, że teraz mam czekać 2 tygodnie na dokończenie złożenia mebla, na który czekałem prawie 2 miesiące. Magicznie śrubki się znalazły i zostały wysłane – wystarczyło chcieć.

Ja oczywiście jestem świadomy, że błędy i problemy się zdarzają. To normalne. Wiem również, że nie zawsze osoba, z którą się rozmawia ma jakikolwiek wpływ na sytuację. Trudno winić osobę z obsługi klienta, że ktoś tam na magazynie nie ogarnia kompletowania zamówień.

Jednak naprawdę widzę po kontakcie z wieloma firmami, że jakby tak trochę się nikomu nie chce. Nikt się nie przejmuje, jakie będzie wrażenie po kontakcie. Nikt nie czuje się odpowiedzialny i nikomu nie zależy. Naturalnie zdarza się, że trafi się fajna firma, ale wydaje mi się, że są w mniejszości? Ciekawy jestem jakie jest Wasze zdanie.

I tyle. To byłem ja, król bólu dupy.

  Tagi:
Życie z Psem
Główny autor bloga i właściciel sklepu z produktami dla psiaków. Piszę artykuły, odpowiadam na komentarze, doradzam w zakupach i obsługuję zamówienia. Potrzebujesz pomocy? Kontaktuj się śmiało! :)

Polecamy