Dawno, oj dawno nie było hejtona na blogu. Nie myślcie jednak, że to dlatego, że wszystko na świecie jest super i nie ma na co się wkurzać. Po prostu zazwyczaj są ważniejsze tematy, więc ból tyłka musi niejako zejść na drugi plan. Jednak teraz warto zrobić chwilę przerwy od Akademii życia z psem i trochę spuścić pary.
Czy zauważyliście, że reklam jest wszędzie mnóstwo? Wydaje się, że każdego dnia jest ich więcej. Kiedyś były głównie w prasie, radiu lub telewizji. Wtedy bardzo ważny elementem, który decydował o naszym zainteresowaniu danym produktem było zwyczajne polecenie. Chyba każdy z nas wybrał kiedyś coś, bo ktoś mu to zarekomendował. Jednak teraz wydaje się to o wiele trudniejsze.
Ale o co chodzi?
Przez długie okresy czasu potrafię żyć w takiej swojej bańce. Nie oglądam telewizji, nie słucham radia. Na reklamy w internecie nie zwracam uwagi. Mam produkty, które znam i lubię – raczej nie szukam nowości. I tak sobie fajnie żyję.
Przychodzi jednak moment, że czegoś jednak potrzebuję i wtedy trochę tak wracam do cywilizacji. Obecnie mam właśnie taki okres. Jest zima, trochę gorzej się czuję. Robiłem też badania i wyszło mi trochę braków, głównie witaminy D3 – chyba jak każdemu w zimę. Dodatkowo po długiej przerwie wracam do biegania, więc pomyślałem, że może przydałoby się coś, co doda energii. Generalnie wiem, że suplementy gówno dają, ale w sumie ostatnie brałem lata temu, więc może się coś zmieniło w tym zakresie?
Tak sobie więc siedzę i szukam, jakie dobre, kolorowe tableteczki mógłbym pożreć i w sumie doszedłem do wniosku, że naprawdę trudno obecnie się w tym wszystkim znaleźć. Mogę wydać się trochę odrealniony, ale jeszcze lata temu robiłem tak, że szukałem informacji na dobrym forum. Tam użytkownicy wydawali opinie i rekomendowali najlepsze produkty.
Bo wiadomo – na rynku jest tego masa, a nie wszystko jest rzeczywiście tak piękne jak sobie marketingowiec wymyślił opisać. I u mnie to działało. Ktoś coś przetestował na sobie lub po prostu miał więcej czasu i wiedzy, żeby dobre produkty oddzielić od śmieci. Zazwyczaj jak decydowałem się na zakup z takiego polecenia to byłem zadowolony.

Marketingowiec tłumaczący klientowi dlaczego hajs z promocji się nie zgadza :D
Teraz nie ma tak łatwo. Marketingowcy tak się wycwanili, że opłacają fora, kupują recenzje i opinie. Można znaleźć równocześnie masowy tzw. ”marketing szeptany”, czyli komentarze i wypowiedzi osób, które mają za to płacone. Swoją drogą to absurd ile takiego marketingu szeptanego pojawia się na tym blogu. Codziennie muszę kasować chamskie reklamy.
Dochodzi do sytuacji, że szukając jakiegoś produktu dowiemy się na jednym forum, że produkt X jest super. Na innym forum lub grupie już są informacje, że poprzednie forum jest opłacone i kłamie – produkt Y jest najlepszy. No to biegniemy do internetu, a tu na blogu wpis ”Nie kupujcie Y, bo firma płaci za dobre komentarze, a ten produkt w ogóle nie działa”. No nie da się.
Wracając do tej nieszczęsnej witaminy D3 to w ogóle paranoja trochę. Lekarze każą brać suplementy, ale gdzieś w internecie są informacje, że zwykłe suplementy mogą nie działać i trzeba lek. W innym miejscu, że w ogóle tabletki są złe, bo trzeba słońca. Za to na facebooku, że słońce ssie, bo osoby po wakacjach w ciepłych krajach nie miały zwiększonej dawki D3 w badaniach. Prawdopodobnie jestem już za stary na to i czas umierać :D (serio – tak jak zaczął się 30 rok życia tak zaczynam się rozpadać).
I generalnie to przekłada się na wszystkie produkty, a przede wszystkim na te dla zwierząt. Bo u ludzi to jeszcze sami zauważymy, czy coś na nas działa, czy jednak oszustwo. Psu podajemy jakiś suplement lub karmę, a tu okaże się po dłuższym czasie, że zmian brak. Jak zmian brak to jeszcze dobrze. Gorzej jak produkt spowoduje szkody i skutki negatywne.
Produkty dla psów – trzeba uważać
W produktach dla psów zachodzą takie zmiany, że w ogóle trudno nadążyć. Pamiętam, że jeszcze 4-5 lat temu większość firm produkujących karmy forsowało pogląd, że zboża są super, a mięso nie jest potrzebne. Jak ktoś zarzucał danej marce, że ich karma jest słaba to od razu były jakieś wywiady, dziwne badania i wymysły, że to kłamstwo, bo pies zje wszystko, bo budowa i fizjologia i tego typu sprawy. Na blogach masowo pojawiały się reklamy i testy takich karm, więc wielu uważało, że jest super.
Bardzo łatwo było w to wpaść. My też karmiliśmy Legion karmą RC niskiej jakości, bo dostaliśmy ją w wyprawce od hodowcy. Weterynarze też zachwalali, więc chyba super, nie? Jak się człowiek nie zna i ufa to tak ma. Potem dopiero dokopałem się do mnóstwa informacji, że jakieś tam konserwanty i składniki tej karmy mogły powodować zmiany nowotworowe.
Jak stopniowo zmieniała się opinia oraz świadomość psiarzy to firmy też zaczęły zmieniać swoje działania. Zauważyliście, że teraz pojawia się mnóstwo marek, które oferują karmy bezzbożowe i z dużą zawartością mięsa? Firmy, które jeszcze niedawno zapierały się, że ryż jest dla psa najlepszy to teraz chętnie produkują karmy bez zbóż. Znaczy raczej wcale takie chętnie nie są – ryż jest taniutki, a mięsko drogie, więc zarobki pewnie mniejsze i procesy produkcji bardziej skomplikowane. Jednak klient chce to klient ma :)
Tylko co mają powiedzieć ludzie, którzy przez lata ufali danej firmie i kupowali ich produkty? Ludzie, którzy wierzyli, że filozofia tworzenia karmy opierała się na dobru psa i odpowiednich składnikach? I po latach ktoś się dowie, że jednak te pyszne konserwanty i barwniki i zboża wcale takie dobre i zdrowe nie były, a mogły być nawet rakotwórcze? I co teraz? Kto psu zwróci zdrowie i kto naprawi ewentualne krzywdy? Czy weterynarz polecający ślepo karmę, bo mu handlowiec dał dobry deal przyzna się do błędu?
No nie. Jak ktoś zaufał, nie czytał sam, nie kombinował i nie dowiadywał się to teraz za przeproszeniem dupa. Nawet nie chodzi o to, że pies ma jakieś negatywne skutki – często nic takiego nie ma albo dowiemy się dopiero na starość. Jednak liczy się sam fakt, że dana marka obiecywała nam najlepszą jakość, zdrowie i odpowiednie składniki, a teraz zmienia nastawienie i jednak okazuje się, że nie było tak kolorowo. Kto wie, czy za kolejne lata znowu nie zmieni się front? Może najzdrowsze dla psa będzie nie mięso, a ziemia? Może będą kazali nam karmić psa piachem? Absurdalne? A karmienie psa barwnikami, konserwantami i chemią nie jest absurdalne? :) Swoją drogą widział ktoś nowe karmy dla psów zrobione z insektów? :)

Wszystkie pozytywne recenzje karm w internecie zostały napisane przez psy. True story. ”Jadłbym ponownie 10/10” :)
Jeszcze gorsza jest branża suplementów dla psów. Człowiekowi wciska się tabletki na wszystko – na braki witamin, na odchudzanie, na wodę pod skórą, na zaparcia, a nawet jak mu brzydko jedzie z paszczy. I tak sobie siedzą w firmie i myślą ”Mamy te tabletki – co możemy jeszcze z nimi zrobić?”. Odpowiedź prosta – dajmy je psom!
Naturalnie suplementy same w sobie nie są złe – wręcz są bardzo dobre. Jednak jak sama nazwa wskazuje powinny być stosowane jako dodatek do diety w przypadku, kiedy nie możemy dostarczyć danego składnika w odpowiedniej ilości z pożywienia. Są również bardzo dobre dla psów o specyficznych potrzebach – problemach zdrowotnych lub o bardzo wysokiej aktywności. Moim zdaniem jednak nie powinny być stosowane tak jak firmy reklamują – zawsze i na wszystko.
Wszyscy kłamią?
Pomińmy jednak fakt, czy w ogóle suplementy są potrzebne. Załóżmy, że mamy z psem jakiś problem i chcemy go naprawić. Bo na tym zazwyczaj żerują firmy. Starają się nam trochę wmówić, że mamy duży problem i tylko dany produkt nam pomoże.
Masz większego psa? Jak duży pies to na pewno problemy ze stawami. Jak nie teraz to już za chwilę. Musisz podawać MSM lub glukozaminę. I ja niejako się z tym zgadzam – zresztą sami stosujemy suplementy w związku z tym, że Legion ma zwyrodnienie stawów.
Nie można jednak podawać wszystkiego bez zastanowienia. Najważniejsza jest diagnostyka psa – czy ma problemy ze stawami, czy ma dysplazję lub zwyrodnienie. Ważny jest też odpowiedni dobór suplementu. Przykładowo wiele badań wskazuje, że glukozamina u ludzi nie działa wcale. Ten suplement był popularny kilka lat temu, ale w związku z negatywnymi wypowiedziami raczej ustąpił miejsca innym. Jednak nic złego – teraz wciskają glukozaminę dla psów. W końcu za wiele się nie bada skuteczności danego suplementu na zwierzęta, więc będzie spoko. Potem pojawiły się badania, że jednak może u człowieka działa, ale tylko w połączeniu z chondroityną i tylko przy niewielkich urazach. Raz jest tak, raz inaczej. Skąd zwykły człowiek ma wiedzieć?
Podobnie jest ze wszystkim i trudno się w tym połapać. Masz psa, który wszystkiego się boi? Podaj mu środki uspokajające w formie suplementu. Są bezpieczne, są super – nie wszystkie rzeczywiście działają, niektóre tylko zamulają, ale przecież pies Ci nie powie to się nie dowiesz. Generalnie na każdy kłopot znajdziemy tabletkę.
I uwaga – to wcale nie jest złe. Po to żyjemy w takich nowoczesnych czasach, żeby mieć nowoczesne rozwiązania. Suplementy, karmy specjalistyczne, dodatki, akcesoria – to wszystko jest potencjalnie po to, żeby żyło się nam i psu po prostu lepiej. Problem w tym, że obecnie jest tak dużo firm, marek, podmarek i produktów na rynku, że trudno nam wybrać to co rzeczywiście jest dobre. Każdy reklamuje wszystko jako zdrowe, dobre i pomocne. Jednak jak jest w rzeczywistości? Skąd mamy wiedzieć, że rzeczywiście tak jest, a nie jesteśmy okłamywani?
Szczególnie ma to znaczenie w branży zoologicznej, gdzie nie ma takich wymagań i obowiązków jak w produktach dla ludzi. Regularnie słyszy się o jakimś produkcie, który jest dla psa jednak zły. Pamiętacie takie białe, skręcane ze skóry kości dla psów? Nadal są dostępne, a jest sporo materiałów dowodzących, że mogą być zwyczajnie szkodliwe – efekt bieli podobno spowodowany jest wykorzystaniem wybielacza podczas produkcji.

Człowiek próbujący ogarnąć jaką zastosować dietę dla psa. Suchą, półwilgotną, mokrą, barf, whole pray, ze zbożami, bez zbóż, psi katering, domowe gotowanie, z suplementami czy bez…
Generalnie do czego zmierzam – na rynku jest tyle produktów i firm, że dla zwykłego człowieka praktycznie niemożliwe jest nadążanie za tym wszystkim. Chcąc zdrowo odżywiać psa i suplementować trzeba by być ciągle na bieżąco. Czytać materiały, badania, nowe trendy i zmiany. Albo wierzyć marketingowcom i pchać w psa wszystko – a nóż coś zadziała.
Blogerzy i influencerzy ostatnią linią obrony?
Mogłoby się wydawać, że w tej nierównej walce naszym największym sprzymierzeńcem są blogerzy i influencerzy. Niestety nie zawsze tak jest. Co będę Wam kłamał – rzadko tak jest i tyle.
Generalnie powinno być tak, że influencerzy polecają produkty naprawdę godne uwagi. Takie, które sami przetestowali, korzystają z nich i są pewni ich działania. Takie osoby powinny być tymi, które właśnie są na bieżąco. Czytają materiały, badania i ogólnie odwalają czarną robotę za nas. Edukują się, żeby inni nie musieli.
Zresztą to jest super logiczne i ekonomiczne. Po co każdy ma zostawać specjalistą od psiej diety. Wystarczy, że dany bloger zostanie i powie innym co mają robić. I tak było przez lata. Bloger pisał na dany temat, więc się tym tematem interesował. Jak uprawiał psie sporty to pisał o byciu sportowcem i wszystkim, co z tym związane. Polecał najlepsze akcesoria, treningi i suplementy dla takiej, konkretnej aktywności. Osoby początkujące wystarczyło, że przeczytały, zastosowały się i było git. Nawet jak ktoś nie był ekspertem to pisał o swoich doświadczeniach – co stosował, co działało, co nie działało. Można było przeczytać i wysnuć własne wnioski.
Firmy marketingowe zauważyły wysoki potencjał reklamowy influencerów. Zresztą stąd pochodzi ta nazwa ”influencer”, czyli osoba, która wpływa na innych w pewien sposób. Firmy doszły do wniosku, że jeśli taki ”ekspert” będzie polecał ich produkt to jego odbiorcy się nim zainteresują.
I wszystko byłoby ok, gdyby to działało na sprawiedliwych zasadach. W sensie, że firma przekazuje produkt do testów i liczy się z negatywną opinią. Nie ma presji, przekrętów i tego typu spraw. Nie zawsze tak jest, a wręcz uważam, że tak jest rzadko. Nie zawsze nawet wina leży po stronie firm – sami blogerzy często w obawie przed zakończeniem współpracy woli opublikować bardzo optymistyczny artykuł. Na instagramie lub facebooku to już w ogóle często bezrefleksyjnie poleca się wszystko.
Wspomnę, że absolutnie nie uważam, żeby każdy influencer lub bloger był zły. Jest mnóstwo świetnych pasjonatów i ekspertów, który za darmo dzielą się swoją wiedzą, którą zdobywali latami. Jednak jak zawsze – takie osoby giną w natłoku twórców, którzy takimi pasjonatami nie są. Zresztą wystarczy spojrzeć na instagrama – ile tam rzeczywiście wartościowych treści? Większość to krótkie reklamy i testy, psie przebieranki i rozdania jakichś próbek. Kiedyś mało kto blogował – teraz bycie influencerem jest po prostu modne. Modne i w niektórych przypadkach bardzo dochodowe. Dlatego wielu do tego ciągnie.
Jak wygląda praca influencera?
Ogólnie długo można by było gadać, ale rzucę garścią przykładów. Z racji tego, że jestem aktywnym użytkownikiem social mediów i czytam również materiały innych autorów to widzę co się dzieje. Nie tylko u innych, ale też widzę jakie sam propozycje dostaję. Niemoralne to mało powiedziane :)
Przede wszystkim bardzo często zdarzają się testy suplementów, gdzie nie ma potrzeby ich stosowania u psa lub sam test jest zbyt krótki. Widziałem recenzję/test suplementu dla psa sportowego, gdzie stosowany był 2 tygodnie. Pozytywna opinia spowodowana była tym, że ”pies miał mniejszą aktywność, a nie stracił masy mięśniowej”.
Od razu rzuca się w oczy – w jaki sposób stwierdzono brak utraty masy mięśniowej? Na oko? :) Druga sprawa – 2 tygodnie to zbyt krótki czas dla jakiegokolwiek suplementu. Jednak taki czas stosowania to nic dziwnego. Pamiętam, że dostałem raz propozycję testowania suplementu na stawy. Jak najbardziej byłem zainteresowany, bo Legion ma problem ze stawami i stosujemy suplementy. Co jakiś czas warto je zmienić, żeby organizm się nie przyzwyczaił.
Propozycja? Suplement na 2 tygodnie. Przez ten czas nie ma szans zauważyć wpływu produktu na psa. Zaproponowałem bardzo wnikliwy test trwający pół roku, gdzie regularnie byłyby publikowane nasze spostrzeżenia. Taki okres jest również jak najbardziej dobry dla odpowiedniego sprawdzenia suplementu tego typu. Reklamodawca policzył ile produktu będzie musiał dać (były próby negocjacji do 4 tygodni), złapał się za głowę i uciekł – przecież za to miałby kilkanaście recenzji na innych blogach!
I tak to się kręci proszę Państwa. Inna sprawa to testy robione ”z dupy” – bez konkretnych wniosków. Często widzę recenzje szamponów, gdzie pozytyw związany jest z tym, że ”fajnie się pieni”. To szampon – zazwyczaj się pieni. Gdzie reakcja psa na nowy produkt? Brak alergii? Naturalny skład czy sama chemia? Gdzie jakieś spostrzeżenia lub cokolwiek takiego?

W ogóle ciężko jest być świadomym psiarzem. Ostatnio biegałem w lesie i widzę ludzi ze szczeniaczkiem. I jak przebiegałem to on chciał się przywitać, ale wiedziałem, że nie mogę, bo inaczej będę go uczył, że tak wolno – a przecież opiekun może tego nie chcieć. Serc pęka, ale dla dobra psa trzeba było go zignorować… cieżko
Tutaj też rozumiem, że ”jaka płaca taka praca”. W psiej branży niewiele firm chce płacić – wolą dać produkt. Najlepiej nawet nie produkt, a próbkę. Super jakbyś jeszcze sam zapłacił za dostawę. Jednak tutaj nie widzę w ogóle sensu zgadzania się na takie rozwiązanie. Po co robić test jak ma być słaby? Testowanie dla testowania? Lepiej nie pisać o niczym.
Sam wielokrotnie dostawałem niezapomniane propozycje testowania próbek. Często takich, które każdy może sobie sam zamówić. Raz dostałem ”paczkę niespodziankę”, w której były 2 tabletki na odrobaczanie i informacja ”miło by było jakbyście to przetestowali”. Takie życie i naprawdę często się to zdarza.
Fajnie się krytykuje innych, ale jak to wygląda tu? Jak pewnie zauważyliście to na tym blogu nie ma za dużo testów lub recenzji. Przede wszystkim wynika to z faktu, że jestem bardzo krytyczny, jeśli chodzi o produkty, które godzę się testować. Nie ukrywam, że 90% propozycji pochodzi od marek produktów bardzo tanich i niskiej jakości, więc od razu takim odmawiam.
Jak już dojdzie do współpracy to też zawsze jest szansa, że coś nie wyjdzie. Jak ktoś czyta bloga i jest uważny to zauważy, że czasami pojawiają się ”pierwsze wrażenia”, a potem nigdy nie ma recenzji. Jest to efektem tego, że recenzja nie była super pozytywna lub była wręcz negatywna i firma nie zgodziła się na publikację.
Ogólnie ze mnie jest mocno upierdliwy bloger, a takich firmy nie lubią. Bo co to za bloger, co zadaje niewygodne pytania. Bloger to ma brać co dają i ładnie reklamować :D Tak przynajmniej wydaje mi się, że myśli większość firm. Natomiast taki spoiler – niedługo pojawi się wpis o marce karm, która o dziwo mi się podoba. I nawet ładnie coś napiszę.
Co robić?
Jaki jest ogólny przekaz tego hejtonu? Przede wszystkim, że się robi syf na świecie, jeśli chodzi o reklamy. Produktów masa, badań i rzetelnych informacji mało. Wszyscy reklamują, wszyscy wychwalają. Tylko klient siedzi taki biedny i nie wie co robić.

Dokładnie tak :D Chodźcie dzieciaczki to Wam coś zainfluencuje.
Jestem pewien, że każdy z nas chce dla swojego psa jak najlepiej. Nie chcemy narażać go na coś złego. Na pewno nie chcemy go truć lub faszerować czymś niezdrowym. Jestem naprawdę przekonany, że wszyscy chcemy dobrze. Tylko świat jest taki dziwny teraz, że to jest trudne.
Jeśli chodzi o zabawki i akcesoria to jak komuś kasa pozwala to niech kupuje wszystko. Jak się zabawka nie spodoba to trudno – wyrzuci się, zostaw w szafie lub komuś odda. Wyjątek to obroże, smycze i szelki – to musi być sprawdzone, bo jak nam tani gadżet puści na ruchliwej ulicy to problem gotowy. Serio – dobrze wybierajcie te akcesoria. Nie jakieś kolorowe gówno tylko porządne klamry i okucia. W sensie, że kwestie wizualne powinny być na drugim miejscu. Najważniejsze jest bezpieczeństwo.
Jednak co możemy robić? Tak serio to nie ma łatwego rozwiązania. Fajnie by było jakby każdy był uczciwy, a reklamy prawdziwe. Niestety tak nie jest.
Przede wszystkim możemy rzetelnie wszystko sprawdzać. Nie wierzyć w to, co nam mówią i samemu czytać. Mamy psa z jakimś problemem? Popytajmy kilku specjalistów, przeczytajmy wiele tekstów, poszukajmy badań i sami wyciągnijmy wnioski. Nie zawsze jest to łatwe, szczególnie jak różne źródła negują inne.
Druga sprawa to znalezienie komuś, komu zaufamy w danym temacie. Raczej odradzam ufanie przypadkowemu tekstowi – nie wiemy kim jest autor, jakie ma przemyślenia i czym się kieruje. To też nie jest łatwa droga, bo trzeba znaleźć taką osobę i obserwować ją od dłuższego czasu. Też nie ukrywam, że Twoje stanowisko i tej osoby muszą się niejako pokrywać. Chociaż nie zawsze – są osoby o otwartym umyśle, które potrafią zmienić swoje poglądy.
I tutaj mógłbym napisać pięknie – zaufaj mi. Nie jest to jednak takie łatwe. Ja też popełniam błędy. Zmieniam również swoje nastawienie. Jeśli ktoś czyta bloga od początku to wie, że były drastyczne zmiany w diecie na przestrzeni lat – od suchego, poprzez karmienie domowe (gotowane) aż po BARF. Od zwolennika aktywności fizycznej (trenowaliśmy canicross, braliśmy też udział w wielu szkoleniach) do miłośnika pracy umysłowej.
Również piszę tylko i wyłącznie o tym, co nas dotyczy. Jak Legion miała zdiagnozowane zwyrodnienie stawów to pisałem o tym. Jak miała skręt żołądka to były poradniki o tym. Nie znajdziesz tu pomocy w sprawach, z którymi nie mam doświadczenia. I finalnie ja też czasem jestem dupa i mogę napisać jakąś głupotę i nieprawdę, bo się zafascynowałem jakimś tematem i bezrefleksyjnie coś powtórzę – nawet jeśli nie będzie to prawda. Zawsze trzeba wszystko weryfikować.
Co ja robię? Przede wszystkim jak interesuje mnie jakiś temat lub produkt to szukam jakiegoś pasjonata w tej dziedzinie. Nie zawsze jest to możliwe, ale próbuję znaleźć kogoś kto już miał podobny problem i go rozwiązał. Nie da się ukryć, że osoba, której pies miał skręt żołądka będzie mówiła o swoich prawdziwych doświadczeniach. Zapewne też dowiadywała się więcej w temacie i będzie miała wiedzę, ponieważ temat jest dla tej osoby ważny. To coś zupełnie innego niż tekst napisany beznamiętnie, bo to ”popularny temat” i tego typu sprawy.
Również po prostu poprzez tekst lub filmy staram się dowiedzieć co dana osoba sobą reprezentuje. Myślę, że ludzie są zazwyczaj dość dobrzy w ocenie charakteru. Potrafimy poczuć, czy ktoś robi nas w konia (chociaż też nie zawsze). Zresztą wielu pasjonatów potrafi jednocześnie połączyć chęć przekazywania wiedzy z pracą zarobkową. Wiem, że można publikować treści reklamowe i jednocześnie polecać produkty, w które naprawdę się wierzy.
Ostatecznie też bardzo często sugeruję się Waszymi komentarzami. Takim dobrym przykładem jest to, że pod postem o problemach z łapami Sary polecono nam Cortaflex. Naprawdę niesamowita sprawa, bo pomogło jej bardzo szybko i Sara pod koniec życia mogła w miarę komfortowo się poruszać.
I tyle. Wyszedł absurdalnie długi wpis jak na taką pierdołę. W skrócie: reklamy kłamią, trzeba myśleć :D