regularnego treningu chodzenia na smyczy

Jak nauczyć psa chodzić na smyczy – dzień 13

To już 13 dzień regularnego treningu chodzenia na smyczy z Legion. Nie powiem, ale nie byłem pewien czy tak się uda. Podczas ćwiczenia z psem zawsze występują jakieś problemy z systematycznością i to chyba największe utrapienie całego procesu.

Czego dzisiaj się nauczyliśmy? Że koty to niezłe dupki. Siedzą takie na samochodzie i się nie ruszą. Próbuję iść tu – kot. Zawracam i próbuję inną drogą – kot. Tak specjalnie. Z tym też coś zrobimy (z zachowaniem Legion przy kotach, a nie z samymi kotami oczywiście), ale jedna rzecz na raz ;)

Jeżeli chodzi o chodzenie na smyczy to brak progresu jakiegoś, nawet lekko musieliśmy się cofnąć. Wydaje mi się, że to naturalne u psów – nie można wymagać za wiele. Po prostu czasem już myślimy, że pies coś potrafi i próbujemy ustawić poprzeczkę trochę wyżej i okazuje się, że to jednak za wysoko. Wtedy trzeba się cofnąć i spróbować czegoś łatwiejszego. U nas etap, na którym teraz jesteśmy to takie porządne chodzenie przy nodze w sytuacji, gdzie nie ma żadnych rozproszeń. Taki poziom ”siad” w domu.

Teraz trzeba by dodać do tego jakieś rozproszenia, ale wtedy Legion gorzej idzie – widać, że się rozprasza, szuka, jest czujniejsza (uszy w górze itd.). Musimy po prostu ćwiczyć dalej i próbować. Jeszcze postaram się nie wprowadzać lub przynajmniej próbować omijać rozproszenia. Damy radę!

Tak jeszcze muszę się tylko trochę pochwalić. Byliśmy rano w parku i standardowo rzucamy Legion frisbee, kiedy w pobliżu pojawił się jakiś pan z Husky na smyczy. Młoda bestia, a ciągnęła jak smok. Kojarzę tego psa, bo czasami ten pan właśnie z nim przychodzi do parku, sadza i pozwala ”pooglądać” jak inne pieski się bawią. No i Legion tak pięknie skupiona na frisbee, przynosi talerz, biega, łapie i takie tam, a właściciel z Huskym podchodzi powoli coraz bliżej.

Ogólnie tak miło się zrobiło, takie milczące ”dawaj koleś, trenuj, dacie rade, też byliśmy w tym miejscu”. Bo z jednej strony miło, że się właściciel stara, widać, że podchodzi powoli z pieskiem, usadza go, stara kontrolować i ogólnie po prostu ćwiczą przy rozproszeniu (Legion). Z drugiej strony pamiętam jak Legion potrafiła odbiec ode mnie przez cały park, bo gdzieś daleko zauważyła psi ogon. Teraz nasze psisko jest idealne w parku i nie obawiam się, że mi gdzieś ucieknie. Wiem więc, że nie jest łatwo z takim psem :)

Polecamy