Agresja smyczowa to bez wątpienia jeden z najcięższych problemów, z którymi borykają się właściciele psów. Życie z takim psem dotkniętym tym ”zjawiskiem” jest bardzo ciężkie, a w ekstremalnych przypadkach wręcz niemożliwe. Niestety problem ten jest również powszechny, co szczególnie widać u psów ras mniejszych oraz wielu rasach, które mają dużo energii bazowej.
W zagranicznych materiałach używa się innego terminu – leash rectivity, czyli reaktywność smyczowa. Termin ten jest moim zdaniem o wiele lepszy i mniej krzywdzący dla psów. Niestety w naszym kraju mówi się właśnie ”agresja smyczowa”, co bezpośrednio przekłada się na podejście wielu osób do tego problemu. Warto wiedzieć, że zachowanie psa na smyczy bardzo rzadko związane jest z agresją, a zazwyczaj spowodowane jest nadmiarem emocji, z którymi pupil nie może sobie poradzić. W tym artykule będę używał zamiennie tych dwóch terminów, ponieważ wolę ”reaktywność”, ale jednak ”agresja smyczowa” jest u nas popularniejsza.
Dzisiejszy wpis, mam przynajmniej taką nadzieję, okaże się pomocny innym, którzy mają podobny problem co my. Nie ukrywam, że pisanie o agresji smyczowej ciągle odkładałem – wcale nie tak łatwo pisać o tak poważnym problemie u swojego psa. Naturalnie nie jestem specjalistą od psiego behawioru, ani szkoleniowcem. Jednak prawie od 3 lat ”walczę” z psem, który może pochwalić się dość zaawansowanym stadium tego problemu. Agresja smyczowa to nic fajnego i naprawdę nie życzę tego nikomu.
Agresja smyczowa u psa – co to?
Bardzo trudno dokładnie opisać ten problem, ponieważ nie ma jednej definicji, a dla każdego może to wyglądać trochę inaczej. W skrócie można napisać, że agresja smyczowa to dynamiczne, nieprzyjemne zachowanie psa w następstwie pojawienia się jakiegoś elementu otoczenia (pojazdy, przedmioty, ludzie, zwierzęta). Bardzo ważne jest, że to zachowanie pojawia się zazwyczaj kiedy pies jest na smyczy – bez tego pupil zachowuje się normalnie.
Problem może mieć różną skalę zaawansowania. Przykładowo jeden pies może zacząć mocno ciągnąć do innych zwierząt, jeśli jest na smyczy. Inny pies może zacząć rozpaczliwie szczekać na przejeżdżające samochody. Jednak agresja smyczowa to również takie mniej logiczne przypadki – skakanie na cienie, atakowanie drzew. Dla zdiagnozowania problemu ważne jest, aby wiedzieć, czy problem jest globalny czy jednak występuje tylko przy ograniczeniu, którym jest smycz.
W Polsce stosuje się termin ”agresja smyczowa”, który sugeruje, że problem związany jest z agresją psa. Oczywiście w finalnym stadium mogą pojawić się zachowania agresywne, ale nie zawsze tak jest. Bardziej uniwersalnym terminem jest ”reaktywność smyczowa”, który lepiej określa cały problem. Agresją/reaktywnością smyczową jest więc każde negatywne zachowanie psa na smyczy, które występuje wskutek określonej sytuacji. Tak przynajmniej ja to rozumiem. Sama definicja nie jest aż taka ważna – ważne jest, abyśmy potrafili określić kiedy zachowanie psa jest nieszkodliwym, jednorazowym przypadkiem, a kiedy zaczyna być problemem przybierającym na sile.

Agresja smyczowa nie zawsze oznacza, że pies jest agresywny. Jednak na widok takich zębów wielu miękną kolana :)
Ogromnym problemem z psem, którego dotyczy agresja smyczowa jest pewien wstyd przewodnika. Nie jest przyjemnie wychodzić z psem, który się rzuca na wszystko, szczeka, skacze oraz po prostu zachowuje jak świrus. Głupio, wstyd, ludzie patrząc i obgadują. Przewodnik w pewien sposób wycofuje się – skraca spacery, przestaje pracować z psem i unika innych (żeby nikt nie zobaczył jak pies się zachowuje), a to prowadzi do bardzo niebezpiecznej pętli. Im pies gorzej się zachowuje tym bardziej przewodnik się wycofuje, co prowadzi do jeszcze gorszego zachowania psa.
Agresja smyczowa – przyczyny
Jeszcze trudniej określić przyczyny reaktywności smyczowej. Niestety nie mamy możliwości prowadzenia dialogu z psem, aby dowiedzieć się, na czym problem polega. Pewni możemy być jednego – to kwestia psychiki psa i elementów ewolucyjnych, które powodują pewne zachowania w obliczu ograniczenia, które stanowi smycz.
Osobiście wyróżniłbym 4 typy zachowań związanych z reaktywnością smyczową:
- strach (pies boi się obiektu, nieprawidłowa socjalizacja psa)
- ekscytacja (pies bardzo chce podejść do obiektu, nieprawidłowe szkolenie psa)
- frustracja (pies ma zbyt dużo energii i szuka sposobu na ulgę)
- naturalny popęd (np: zauważenie zwierzyny łownej, suczka w czasie cieczki)
Musimy być jednak świadomi, że podstawowym problemem jest smycz. Pozbawienie psa wolności, kontrolowanie jego ruchów, krępowanie zachowania oraz uniemożliwienie swobodnej obrony – tym jest właśnie smycz dla naszego psa. Bez wątpienia możemy stwierdzić, że bycie ”na smyczy” nie jest naturalne dla żadnego organizmu. Dlaczego jednak to smycz jest problemem? Otóż psy wykazujące negatywne zachowania będąc na smyczy nie będą wykazywać tych zachowań, jeśli smyczy nie będzie. Jeśli pomimo wyeliminowania smyczy nadal występuje dane zachowanie to oznacza, że nie walczymy z reaktywnością smyczową, a innym problemem – strachem przed obiektem, nerwicą, nadpobudliwością lub innymi.
Te 4 typy zachowań w połączeniu ze smyczą tworzą dla niektórych psów nadmierną barierę, której nie potrafią pokonać. Przykładowo jeśli pies nie był prawidłowo socjalizowany z ludźmi to może zacząć się ich obawiać. W trakcie spaceru czuje strach przed tymi dziwnymi istotami, ale jednocześnie jest ograniczony przez smycz. Przez to ograniczenie czasami dochodzi do kontaktu z człowiekiem (przewodnik nie pozwala psu uciec, trzyma go krótko na smyczy, a obcy człowiek zaczyna głaskać psa).

Jednym ze sposobów walki z agresją smyczową jest przekierowanie tej psiej ”pasji” na coś innego np: frisbee!
Taka sytuacja może spowodować, że następnym razem jak pies zauważy człowieka to zacznie panikować, ponieważ nie chce kontaktu. W swojej panice może zacząć skakać, szczekać, pokazywać kły i ogólnie przyjąć postawę obronną. W tej sytuacji człowiek nie podejdzie, a pies znalazł swoją metodę na uniknięcie stresu. Im częściej takie rozwiązanie przyniesie skutek tym bardziej pies będzie je stosował. Finalnie jakiś człowiek może nie czuć się zagrożony i spróbuje pogłaskać psa mimo wszystko. W tej sytuacji pies może pójść o krok dalej i ugryźć człowieka.
To oczywiście tylko przykład, ale dobrze pokazuje pewien łańcuch zachowań. Pies się boi, ale smycz ogranicza mu pole manewru. Przewodnik psa i inne obiekty mogą nie zauważyć strachu i nalegać na kontakt, który nie jest dla zwierzęcia komfortowy. W takiej sytuacji pies musi znaleźć rozwiązanie dla siebie, które pozwoli mu tego uniknąć. To, jakie zachowanie wybierze zależy od temperamentu psa.
Niektóre psy przyjmują postawę ofensywną – skaczą, szczekają, ogólnie sprawiają wrażenie agresywnych. Inne mogą się wycofać, kulić, chować, uciekać. Jeszcze inne kompletnie poddać – pozwolić robić innym, co im się podoba, ale finalnie może to doprowadzić do ”złamania” psa, który zareaguje bardzo niespodziewanie, jeśli miarka się przebierze. To są właśnie takie historie psów, które kogoś pogryzły, a właściciele tłumaczą ”przecież nigdy nikogo nie ugryzł, zawsze był grzeczny”. Tak pies był grzeczny bo wycofał się i nie miał innego wyboru, jednak mały piesek ma tylko pewien poziom stresu, który może przyjąć. W końcu coś w psiaku pęknie i może zareagować bardzo agresywnie.
Agresja smyczowa – jak to jest u nas
Z doświadczenia mogę napisać, że bardzo ważne, o ile nie najważniejsze jest prawidłowe rozpoznanie problemu. Idealnie byłoby zauważyć go również jak najszybciej, ale oczywiście nie zawsze jest to możliwe. Chciałbym napisać jak to dokładnie było u nas, a może pomoże to komuś w rozpoznaniu problemu u siebie.
Legion była naszym pierwszym psem. Nie mieliśmy zbyt dużego doświadczenia, a większość informacji niezbędnych do wychowania szczeniaka znaleźliśmy w internecie. Po zakończeniu kwarantanny zaczęliśmy wychodzić z naszym maluchem i na jednym z takich spacerów mieliśmy nieprzyjemny incydent z innym psem. Strasznie oszczekał Legion i była to dla niej dość nerwowa sytuacja.
Obawiając się złej socjalizacji postanowiliśmy udać się do psiego przedszkola, aby zapewnić psu pozytywne kontakty z innymi psami. Jak pomyśleliśmy tak zrobiliśmy i po kilku sesjach Legion już bardzo fajnie bawiła się z innymi pupilami. Generalnie nic nie zwiastowało problemów. Na widok psa Legion jakby mocniej ciągnęła i próbowała podejść, ale nam jako początkującym wydawało się to normalne. Poza przedszkolem chodziliśmy również do okolicznego parku, gdzie chodziło wielu psiarzy. Generalnie robiliśmy wszystko, żeby nasza psinka miała jak najwięcej pozytywnych kontaktów z psiakami.
Niestety po pewnym czasie to słodkie ciągnięcie do ”witania” psiaków przybierało na mocy. Legion rosła i stawała się coraz cięższa, więc utrzymanie jej sprawiało trochę kłopotów. I w sumie bardzo dużo rzeczy stało się dość szybko. Jako początkujący posiadacze Owczarka Niemieckiego mieliśmy spore problemy z nauką chodzenia na luźnej smyczy. Wiele osób mówiło nam, że pies z tego wyrośnie, więc nie przejmowaliśmy się aż tak. Zresztą standardowe metody polecane przez szkoleniowców nie działały (tzw. drzewko, zmiany kierunków itd.).
Także pewnego razu okazało się, że mamy ciężkiego (prawie 40 kg) owczarka, który mocno ciągnie na smyczy, a jak widzi innego psa to ekscytuje się tak bardzo, że robi wszystko aby do niego podejść. Jak ktoś znał Legion to nie było problemu, więc powoli podchodziliśmy – to był nasz drugi błąd, że na to pozwalaliśmy. Najgorsze sytuacje były jednak z kompletnie obcymi psami. Niektórzy właściciele byli mocno przerażeni widząc ogromnego owczarka, który ciągnie, skacze, dyszy i generalnie widać, że koniecznie chce podejść. Zaczęły do nas dochodzić różne komentarze w stylu ”takie bydle to na łańcuchu trzymać, a nie”, ”kaganiec mu albo dzwonię na straż!” i tym podobne.
Legion miała ok. 12 miesięcy, kiedy mieliśmy taki najgorszy okres z psem. Pamiętam, że popełniliśmy wtedy trzeci błąd, który robi wiele osób z podobnym problemem – wycofaliśmy się. Spacery były króciutkie i najczęściej w takich godzinach, że trudno było spotkać kogoś na ulicy. Próbowaliśmy szukać pomocy – czytaliśmy mnóstwo materiałów, ale niestety nic nie pomagało. Kilka miesięcy zajęło nam ogarnięcie się i dojście do decyzji, że tak dłużej nie może być. Bardzo trudno żyć z psem, kiedy spacery polegają tylko na tym, aby unikać wszystkich ludzi. Zero przyjemności, a w praktyce ciągły koszmar.
Pod koniec 2015 roku poszliśmy na pierwsze szkolenie PT – Pies Towarzyszący. Nie było to typowe szkolenie odwołujące się do naszego problemu, a zwykłe posłuszeństwo. Plan był taki, że jak pies nauczy się ćwiczyć przy innych psach to przecież powinno pomóc, prawda? Niestety szybko okazało się, że Legion odróżnia tryb treningowy od spacerowego. Na treningach zachowywała się wzorowo i ignorowała inne psy. Wystarczyło jednak tylko opuścić teren szkoleniowy, a agresja smyczowa znowu się aktywowała.
Poniżej wpis dotyczący naszego szkolenia PT
PT nie pomogło, ale nie poddawaliśmy się. Próbowaliśmy mnóstwa rzeczy – skupianie psa na sobie, ćwiczenia siadania, większy nacisk na posłuszeństwo, lepsze przysmaki, różne zabawki. Nawet próbowaliśmy kolczatek (polecono nam na PT), ale również to nie pomogło. Finalnie zdecydowaliśmy, że tylko ja będę wychodził z psem – kupiliśmy dobrą smycz i po prostu za każdym razem jak pojawiał się inny pies to schodziliśmy mu maksymalnie z drogi.
Mieszkańcy osiedla przyzwyczaili się, że pies z takim problemem mieszka w okolicy. Psiarze sami schodzili nam z drogi, ja znalazłem sposób na mocne utrzymanie psa i nie ukrywam, że problem przestał przeszkadzać. Trudna sytuacja, że Legion naprawdę się szarpała występowała raz na miesiąc może, więc nie było motywacji do ćwiczeń. Agresja smyczowa wydawała nam się po prostu czymś naturalnym.
Agresja smyczowa – jak sobie z tym radzimy
Wszystko zmieniło się jak postanowiliśmy, że chcemy drugiego psa. Przecież nie może być tak, że Legion nauczy małego złego zachowania i będziemy mieli dwa reaktywne psy. Pojawiła się ogromna motywacja i chęć do pracy. W związku z tym rozpoczęliśmy różne ćwiczenia i postanowiliśmy poważnie podejść do problemu.
Rozbiliśmy problem na kilka mniejszych czynników i postanowiliśmy pracować nad każdym z osobna. Przede wszystkim agresja smyczowa u Legion zaczęła się jako ekscytacja innymi psami. Wspólne zabawy były świetne, a nasza psinka chciała ich jak najwięcej. Dopóki chodziliśmy na psie przedszkole to było super, ale potem się skończyło i Legion zaczęła szukać rozrywki u innych psów. Jednak nasze obecne problemy z reaktywnością to następstwo tego, że wcześniej nic z tym nie robiliśmy. Ekscytacja zmieniła się po prostu w rutynę w stylu ”jest pies = muszę ciągnąć i szczekać”.
Problem rozbiliśmy na następujące elementy:
- ciągnięcie na smyczy
- brak skupienia na przewodniku
- inne psy jako główne źródło rozrywki
- zbyt dużo energii
Nauka chodzenia na smyczy
Postanowiliśmy, że każdą składową naszego problemu z agresją smyczową będziemy naprawiać osobno. Najpierw rozpoczęliśmy porządne szkolenie chodzenia na smyczy. Nauczeni naszymi doświadczeniami, że na Legion nie działają metody typu drzewko (zatrzymywanie się jak pies ciągnie, kontynuowanie spaceru jak smycz jest luźna) postanowiliśmy zrobić to po naszemu. Poniżej wpis rozpoczynający nasze szkolenie.
Cały proces nauki chodzenia na smyczy zaplanowany był na 30 dni, a udało nam się to zrealizować w zaledwie 23 dni. Wydaje mi się, że to całkiem niezły wynik patrząc na to, że kilkanaście miesięcy walczyliśmy z ciągnącym jak pociąg Owczarkiem Niemieckim. Mam nadzieję, że ta seria wpisów komuś pomogła chociaż trochę.
Jestem oczywiście świadomy, że nasza strategia nie jest uniwersalna. Ogólnie uważam, że nie ma jednej słusznej metody, która działa na każdego psa. Zawsze rozwiązanie trzeba dopasować do swojego towarzysza. My wiedzieliśmy, że Legion nie lubi być kontrolowana, ale lubi jedzonko. Dlatego postanowiliśmy, że nasz trening będzie polegał na pokazaniu psu, że przy przewodniku zawsze jest coś przyjemnego, więc nie warto ciągnąć do byle krzaczka. O zakończeniu naszego treningu można poczytać poniżej.
Naturalnie nie zawsze jest idealnie i czasami psu zdarzy się pociągnąć – jak poczuje lub zauważy coś niesamowicie fajnego. Co jakiś czas musimy również robić ”odświeżenie” treningu, czyli kilka dni chodzić wydając cały czas jakieś smaczki. Dla mnie najważniejsze, że działa i mogę normalnie wyjść z psem na spacer – bez bólu kręgosłupa i barków po powrocie :)
Skupienie na przewodniku
Nauka chodzenia na smyczy jednocześnie niejako naprawiła nasz problem ze skupieniem. Jak chodzi się codziennie przez 23 dni ze smakami w ręce to wiadomo, że pies zacznie uważać na nasze ruchy. Przecież każde sięgnięcie do kieszeni może oznaczać przysmak :) Potrzebowaliśmy jednak odświeżyć psu pamięć, że również przy innych psach trzeba skupiać się na przewodniku.
Z tego powodu wzięliśmy udział w kilku sesjach szkolenia z innymi psami. Niektóre dotyczyły bezpośrednio samokontroli przy innych psach – agresja smyczowa dotyczy naprawdę wielu psiaków, więc w wielu miejscach organizowane są tego typu treningi. Natomiast niektóre szkolenia polegały na tym, że inni sobie ćwiczyli, a my robiliśmy swoje. Dla mnie liczyło się, żeby Legion miała więcej doświadczenia w treningu przy innych psach. Oczywiście wszystko na smyczy. Wpis z naszego szkolenia można przeczytać tutaj.
Zabawa z przewodnikiem jest lepsza
Naszym zdaniem agresja smyczowa u Legion jest przede wszystkim następstwem tego, że w młodości skupialiśmy się za bardzo nad jej interakcjami z psami, a nie nami. W związku z tym pies znał tylko zabawę poprzez inne psy, a nie pochodzącą od przewodnika.
Dlatego dużą część treningu musieliśmy poświęcić na nauczenie Legion zabawy z nami. Ćwiczenia i trening znała, więc chodziło po prostu o przyjemną zabawę. Wydaliśmy masę pieniędzy na przeróżne zabawki, ponieważ psina nie bardzo miała ochotę się bawić. Próbowaliśmy wszystkiego – szarpaków, sznurów, przeróżnych piłek, maskotek, piszczałek, zabawek interaktywnych, sztuczne patyki, kongi, piłki w skarpetach i wiele innych. Bardzo trudno było nam znaleźć coś ciekawego, co zainteresowałoby psa na dłużej.
W domu jeszcze jakoś udawało się Legion zachęcić, ale na dworze było to praktycznie niemożliwe. Wszystko było ciekawe, tylko nie zabawki.
Maty węchowe i frisbee – zabawki, które zmieniły nasze życie
Powyższy wpis mniej więcej opisuje co nam się udało. Przypadkowo natknęliśmy się na takie kółko do rzucania (nie było to frisbee, tylko taki krążek plastikowy), w którym Legion od razu się zakochała. Potem kupiliśmy inne rodzaje frisbee i naprawdę psina świetnie się tym bawiła. Dowodem na to jest, że do teraz dysk frisbee jest nieodłącznym partnerem naszych spacerów, a zainteresowanie takim typem zabawy wcale nie maleje.
Owczarek niemiecki to pies energiczny
Wszystkie powyższe treningi pozwoliły nam w pewien sposób opanować problem, jakim jest agresja smyczowa. Legion nie była już aż tak reaktywna – zdarzało się, że nie reagowała na pewne psy lub tylko lekko ciągnęła. Jednak nadal nie było to pewne – od czasu do czasu napady wracały i z pianą w pysku próbowała rzucać się na każdego psa. Widzieliśmy jednak postępy, więc wszystko było na dobrej drodze.
Po rozmowach z wieloma osobami, po przeczytaniu wielu for i grup dyskusyjnych oraz po obserwacji innych Owczarków Niemieckich doszliśmy do wniosku, że problem niekoniecznie musi być całkowicie związany z naszym zachowaniem. Dopuściliśmy do siebie świadomość, że może to być problem rasowy, o którym niewiele się mówi.
Rzeczywiście nie da się ukryć, że bardzo wiele Owczarków Niemieckich ma problem z reaktywnością smyczową. Jednak to nie tylko ta rasa ma z tym problem – z wielu informacji wynika, że większość ras z dużym poziomem energii przejawia tego typu zachowania. Przykładowo agresja smyczowa dotyczy również wielu psów rasy Siberian Husky.
Można dojść więc do wniosku, że agresja smyczowa może być również wynikiem dużej ilości energii, której pies nie może w żaden sposób uwolnić. Nie bez powodu mówi się, że niektóre psy wymagają ogromnej porcji aktywności, ponieważ inaczej im ”odbija”.
Psie wyzwanie ”dog overdrive 9000” – 30 dni ostrego treningu
Z tego powodu rozpoczęliśmy nasze wyzwanie Dog Overdrive 9000, które miało na celu takie rozplanowanie treningu Legion (i przy okazji Leviemu), aby nie miała okazji do frustracji. Ćwiczymy codziennie – mamy dwa długie spacery, sporo posłuszeństwa, wiele rzutów frisbee, ogromną ilość zabaw.
I rzeczywiście Legion wydaje się spokojniejsza. Powoli widzimy to legendarne ”światełko w tunelu”, ponieważ coraz częściej zdarza nam się po prostu minąć innego psa i nasze psisko w ogóle nie reaguje. Czasami jak obcy psiak ją obszczeka to zatrzymuje się i patrzy z ciekawością. Innym razem jak psiak jest dość blisko to próbuje podejść. Jednak w każdym przypadku udaje się ją szybko przywołać do siebie i można kontynuować spacer.
Agresja smyczowa – nasze wskazówki
Jestem świadomy tego, że wiele osób ma problemy podobne do naszego. Agresja smyczowa to nie jest nic przyjemnego – bez względu na wielkość psa. Nawet maluchy potrafią dokopać i być nieznośne w trakcie spaceru.
Co mógłbym doradzić innym, którym agresja smyczowa codziennie daje kopa w dupę? Przede wszystkim szybko pogodzić się z tym, że nasz pies ma problem. Rozumiem, że to nic przyjemnego i bardzo trudno dopuścić do siebie taką myśl, że ”z moim psem jest coś nie tak”. Rozumiem, bo też tak miałem. Zawsze znajdzie się jakaś wymówka ”na pewno minie z czasem”, ”dzisiaj miał po prostu gorszy dzień”, ”oj tam raz się zdarzyło”, ”młody jest to jeszcze głupiutki”, ”szczeniaki tak mają” i tym podobne.
Zauważenie problemu to pierwszy krok do jego rozwiązania. Im szybciej tym lepiej. Lepiej nawet zauważyć problem tam, gdzie go nie ma i zacząć trening niż odpuścić. Myślę, że gdybyśmy szybciej zauważyli problem u Legion to udałoby nam się bardzo szybko go rozwiązać. Jednak cały czas żyliśmy z tym mitycznym przekonaniem, że po przekroczeniu jakiegoś legendarnego wieku nasz pies magicznie się sam naprawi.
Kolejna rada – agresja smyczowa to nie tylko bardzo ciężkie przypadki z ugryzieniem. Agresja smyczowa to również zwykłe ciągnięcie do innego psa, człowieka lub przedmiotu. Każda niepożądana reakcja psa na smyczy jest ”agresją smyczową”. Oczywiście nie każda intensywność zachowania może być dla nas problematyczna – lekkie ciągnięcie do innych psów często nie jest w ogóle niekomfortowe dla wielu osób. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że pies urośnie, będzie ważył więcej, a wraz z postępem czasu może ciągnąć coraz bardziej. Lepiej rozpocząć naukę zanim do tego dojdzie. Warto więc zwracać uwagę na każde zachowanie psa i jak najszybciej reagować.
My Leviego bardzo obserwujemy i nawet najmniejsze zainteresowanie innym psem, człowiekiem lub przedmiotem staramy się przekierować na nas. Teraz bardzo często jak Levi mija innego człowieka to automatycznie patrzy na przewodnika i czeka na nagrodę. Nawet jeśli jego wcześniejsze zainteresowanie ludźmi nie prowadziłoby do reaktywności smyczowej to przecież nie zaszkodziło wprowadzić takiego treningu. Nie ma negatywnych konsekwencji, są tylko pozytywy.
Nam bardzo pomogło z Legion również wszystko, co związane jest z pracą węchową. W domu robimy bardzo dużo sesji z matami węchowymi, które świetnie sprawdzają się do wyciszenia psa oraz wyładowania energii pomiędzy spacerami. Dzięki temu nie wychodzimy do parku z pobudzonym psem, który po odpoczynku chce szybko wyładować energię. Maty węchowe pozwalają wyjść na spacer z psem, który już jest wstępnie zmęczony i nie zaczyna szaleć jak tylko opuści próg domu :) Dla zapewnienia psu różnych bodźców w domu robimy również sesje szkoleniowe nosework. Również bardzo zachęcam każdego do spróbowania – na początek wystarczy olejek zapachowy, jakaś puszka i trochę chęci. Polecam wpisy jak zacząć nosework oraz jak przygotować próbki :)
Raz w tygodniu jeździmy również na godzinną sesję tropienia (mantrailing). Bardzo polecam każdemu, kto ma taką możliwość. Legion idzie świetnie i widać, że dobrze to na nią działa.
Ostatnia rada – uważać z poradami z internetu. W wielu miejscach w sieci można znaleźć gotowe rozwiązania. Niestety zazwyczaj one nie działają. Znaczy działają, ale niekoniecznie na każdego psa. Przykładowo najpopularniejszym rozwiązaniem jest następująca czynność:
”Po zauważeniu obcego psa skupiamy własnego na sobie. Jeśli nasz pies nie reaguje to zwiększamy dystans od tego drugiego aż uda nam się skupić uwagę własnego psa. Jeżeli nam się to uda to powoli zbliżamy się do obcego psa, co pozwoli określić odległość, która powoduje reaktywność smyczową”
Coś takiego. Przede wszystkim bardzo trudno takie coś osiągnąć – nasz pies może reagować różnie na każdego psa. Jednemu może odpuścić nawet przy 5 metrach, a na innego będzie szczekał nawet przy 50 m. Takie zwiększanie odległości i zmniejszanie jej wymaga, żeby ten drugi pies spokojnie czekał aż będziemy na nim trenować, a nie każdy ma taką możliwość. Poza tym kilka treningów z tym samym znajomym psem nie będzie miało efektów, jeśli na spacerze pojawi się jakiś obcy zwierzak. Nie jest to więc idealne rozwiązanie dla każdego.
Przede wszystkim uważam, że kluczem jest rozpoznanie przyczyn agresji smyczowej u psa. Inaczej będziemy postępować, jeśli agresja smyczowa wywołana jest strachem, a inaczej w przypadku nadmiernej ekscytacji. Zwiększenie aktywności będzie dobre u psów energicznych, ale psu strachliwemu raczej nie pomoże.
Jeszcze na sam koniec – jeśli znacie język angielski to polecam tę fantastyczną stronę. Nie wszystko u nas działało i nie u każdego się to sprawdzi, ale to idealna, uproszczona ”ściąga” do postępowania z psami reaktywnymi.
Agresja smyczowa u psa – podsumowanie
Wyszedł bardzo, bardzo długi wpis. Jestem pewien, że i tak nie udało się napisać o wszystkim. Problem, jakim jest agresja smyczowa jest bardzo złożony. Nie ma niestety jednej przyczyny i jednego rozwiązania. Reaktywność może wystąpić u każdego psa, ale niejako najczęściej można ją zauważyć u małych psów (spowodowane często nieprawidłową socjalizacją i strachem) oraz u psów energicznych (frustracja spowodowana niemożliwością jej wyładowania, ekscytacja otoczeniem).
My w tym momencie możemy powiedzieć, że problem mamy niejako opanowany. Nie jest jeszcze idealnie, ale dobrze wiemy co robić i w jakim kierunku iść. Zrozumieliśmy, że agresja smyczowa u Legion nie jest spowodowana jakąś nienawiścią lub ekscytacją psami (zaczęła się jako ekscytacja, ale teraz nie jest już z tym związana), a po prostu z cechami rasowymi i zbyt małą ilością aktywności.

Naprawdę da się skutecznie walczyć z reaktywnością smyczową – trzeba dużo konsekwencji i pracy, ale da się!
Musimy więc pracować nad skupianiem psa na sobie (poprzez zabawę, ćwiczenia i naukę) oraz nad zapewnieniem psu wystarczającej ilości bodźców i aktywności, aby nie frustrował się i wyładowywał na innych psach.
Wydaje mi się, że ile psów tyle rozwiązań i na każdego będzie działało coś innego. Obserwujcie swoje psiaki i po prostu próbujcie. Szukajcie rozwiązań – nam behawioryści nie pomogli, ale może Wam pomogą? Może jakieś nowe szkolenie, którego jeszcze nie próbowaliście? Może nowa zabawka? Najgorsze co można zrobić z psem, który ma problem z agresją smyczową jest wycofanie go z życia. Zamykanie w domu, skracanie spacerów i odmawianie aktywności, aby tylko nie natknąć się na obiekt, który powoduje reakcję psa. To tylko pogłębia problem.
Jeśli macie jakiekolwiek pytania odnośnie agresji smyczowej i tego jak sobie z tym radzimy to śmiało piszcie w komentarzach. Bardzo chętnie pomogę na tyle, na ile jestem w stanie.
Czy ktoś z Was ma problem z agresją smyczową? Jak sobie z tym radzicie? Piszcie w komentarzach :)